Cisza zwykle bywała nie do zniesienia, ale z Lily wydawaliśmy się do niej przyzwyczajeni. Jakby nie potrzebowaliśmy słów, żeby się ze sobą porozumieć, nam obojgu wystarczała sama obecność drugiej osoby. Gdy poszła do domu, poczułem, że czegoś mi tutaj brakuje. Westchnąłem i skupiłem się na sprawach większej wagi. Część wojowników na jakiś czas zostanie oddelegowana do wartowników, nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek obcy szlajał się po naszych terenach. Sil - wyjątek, ale ostatnio coś za dużo wilkołaków się tu kręci. Dziwne, nigdy nie zapuszczano się w te strony, ze względu na ich otoczenie - góry, morze, a fakt, że bogowie piastują nad nami pieczę powinien odstraszać resztę śmiałków, na tyle głupich, że zachciało im się ominąć przeszkody. Porozmawiam z Terrą, na temat stworzenia barier ochronnych, w pobliżu przejść. Sprawa druga - Taiga. Jak najszybciej muszę załatwić sprawę z osobą, która jej groziła, a nie zamierzałem tego robić incognito. Każdy z nas musi zrozumieć, że wataha to rodzina, niezależnie od wszystkiego sobie pomagamy i bynajmniej nie dam tak łatwo jej odejść. Z tą myślą wyszedłem z domu, ruszając w stronę jaskini Tai. Muszę z nią na ten temat pogadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz