Powieści:
Wataha kształci twórczość! Napisałeś książkę/opowiadanie? Nie wiesz, gdzie je umieścić? Zgłoś się do Alfy - skomentuje, wyrazi opinię, skorektuje - jeżeli spodoba mu się, zobaczysz ją w naszej Bibliotece, w dziale z powieściami.
Napisanie książki ~ 100 K
Napisanie książki, która została przyjęta i udostępniona ~ 600 K
WWW - Wataha Wilkołaków WszechświataTyp: Powieść
Autor: Lily
Zatwierdzona: Meian(Shadow)
Tom: I Dla J.K. Rowling i Rick’a Riordana, bez waszych książek nie byłoby mojej!Dawno, dawno temu…
BLA, BLA, BLA
Tak na pewno nie zabrzmi pierwsze zdanie tej książki.
To nie jest zwykła książka fantastyczna,
Już ją otworzyłeś,
Lecz jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek zobaczyć swój dom,
Nie czytaj pierwszego rozdziału!PROLOG
Ta historia, rozpoczyna się w dużym mieście – Pradeguns, kiedy Davis śpieszy się do pracy. Mężczyzna wszedł do budynku i zadzwonił do swojego szefa – Gustera.
- 1358 – rozległ się głos w telefonie i ucichł. Davis wszedł do windy i nacisnął 1, 3, 5, 8, winda ostro ruszyła, jednak nie jechała szybko, z głośników leciała przyjemna melodyjka. Mimo, że budynek pracy Davisa miał siedemnaście pięter, Davis pracował na siedemnastym i pół piętrze. Nikt o nim nie wiedział, oprócz pracowników Gustera. Davis za każdym razem musiał dzwonić do szefa i pytać się o numer na piętro. Codziennie numer był inny. W końcu winda zatrzymała się i Davis wysiadł, zapukał do drzwi swojego szefa i równocześnie przyjaciela i wszedł.- Masz go? – spytał Guster.
- Tak. Nikt nie widział – powiedział Davis, podając pudełko przyjacielowi. – Ale kto? Kto będzie godnym następcą Firini?
- Popatrz.
Na ekranie telewizora, stojącego w kącie na stoliku, pojawiło się zdjęcie jakiejś dziewczyny. Pod nim widniały napisy:
Kate Elizabeth Winson
16 lat
Pradeguns, Stations street 12
- Jak widzisz, Kate będzie przyszłą posiadaczką pierścienia – powiedział Guster.
Davisa zatkało…Rozdział I
- Winson! Co ty wyrabiasz?! – krzyknęła swoim piskliwym głosem pani Roberson, nauczycielka WF-u. Jej krzyk wyrwał mnie ze swoich przemyśleń. Kate Winson – lat 16, średniej wysokości, chuda, feministka, chłopczyca, silna, twarda, szybka. Mój styl – czarna skórzana kurtka, czarne Ginsy, czarne Martensy, czerwona, krwista szminka. Włosy czarno-brązowe Ombre. Moją jedyną przyjaciółką jest Kaya Lends, która chodzi ze mną do klasy, a jedynym przyjacielem David Stephs, zwany Davisem. Davis jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem, jest przystojny, umięśniony, mądry i szarmancki i zabawny… Ale to tylko mój przyjaciel. Ma 20 lat, znamy się od dziecka. Naszą trzyosobową paczką, spotykamy się praktycznie codziennie w naszej ulubionej kafejce „U psa”.- Ja? Ja po prostu stoję, pani profesor – powiedziałam niewinnym głosem. To ją chyba rozwścieczyło.
- Do dyrektorki, ale już!! – ryknęła na całą salę. Wyszłam z sali gimnastycznej i poszłam do gabinetu dyrektorki. Byłam u niej już tyle razy, że znam ją bardzo dobrze. Zapukałam, usłyszałam „proszę” i weszłam.
- Kate? Znowu? Co tym razem? – spytała zrezygnowanym tonem pani Linda Firth, moja dyrektorka.
- Brak aktywności na lekcji WF-u – powiedziałam.
- No nie! Znowu? Weź tą kartkę, dla pani Roberson, i tak miałam do niej iść i powiedz jej… Albo nie! Napiszę to. – powiedziała i zabrała się do pisania. Po dwóch minutach dała mi kartkę i wysłała z powrotem na lekcję. Weszłam na salę, właśnie zaczynały się wybory do drużyn do gry w siatkówkę. Wszyscy się ucieszyli, bo uważają, że jestem najlepsza w siatkówkę. Jestem beznadziejna z WF-u, ale w siatkówkę uwielbiam grać i chyba mi to wychodzi, chodzę na dodatkowe lekcję gry z siatkówki. - Pani Roberson! List do pani, od pani Firth – powiedziałam i podałam jej kartkę. Podejrzliwie ją zabrała, jakby myślała, ze podłożyłam tam bombę, co w sumie nie było złym pomysłem.
- Dziękuję! Ustaw się w szeregu. Michael, Frank, jesteście kapitanami. Michael zaczynaj – powiedziała Roberson i usiadła na ławce, żeby przeczytać kartkę. Ustawiłam się do szeregu, Michael, który zaczynał, wybrał mnie, ustawiłam się za nim i zawiązałam buta. Michael – on akurat jest całkiem miły i zabawny. Lubię go od pierwszej klasy. Gdy wszystkich już wybrali, okazało się, że skład był nie najgorszy: Michael, ja, Franklin (fajny drugi kolega), Karol (bez komentarza), Lio (spoko) i Nick (bez dopisku, neutralność), ogólnie otoczona przez chłopaków. Zaczęliśmy grę, nie wiem, czemu, ale zawsze, jak grałam w siatkówkę, albo biegałam, ogarniała mnie radość, czułam euforię, czułam, że jestem najlepsza na świecie. Byłam w swoim żywiole. Tym razem nie było inaczej. Ustawiliśmy się już, ja na serwie, dziewczyny, lalunie (oprócz Kayi) nie wiedziały jak się gra, więc o coś się kłóciły. Nuciłam sobie swoją ulubioną piosenkę Say Something Christiny Aguilery i A Great Big World. W końcu Roberson rozdzieliła lalunie i mogłam zaczynać. Pierwszy serw. Czułam wiatr na twarzy, czułam się wspaniale. Jakiś głos wewnątrz podpowiadał, żeby walić w prawy róg, tak zrobiłam i… 1:0 dla nas. Drugi serw 2:0. Trzeci serw 3:0. Czwarty serw, Kaya odbiła. Uśmiechnęłam się.
- Czyli nasze lekcje się przydały. – mruknęłam do siebie. Kaya odbiła i przerzuciła przez siatkę, Franklin odbił, podał do Michaela.- Kate. Teraz ty! – nie musiał tłumaczyć skoczyłam i ścięłam piłkę. 4:0. Nagle usłyszałam dzwonek. Niestety, dzwonek to straszny psuja mojej „fazy”. Ale ucieszyłam się, bo był to dzwonek, kończący wszystkie lekcje. Ucieszyłam się jeszcze bardziej, gdy przypomniało mi się, że umówiliśmy się z Kayą i Davisem w „U psa”. Pobiegłam do szatni, zabrałam swoje rzeczy, nie przebierałam się, chciałam się wykąpać w domu, więc założyłam Martensy i kurtkę, wzięłam torbę i wyszłam ze szkoły. Ze szkoły do domu, chodzę jakieś piętnaście minut. Doszłam, mieszkałam w mieszkaniu z rodzicami. Rodziców jak zwykle nie było – pracowali. Weszłam szybko pod prysznic, wykąpałam się i ubrałam w świeże ciuchy. Pomalowałam się i wyszłam z mieszkania. Gdy weszłam do kafejki Kayi i Davisa, jeszcze nie było.- Hey Katie! – zawołał Bars, „kelner”. Był dla mnie praktycznie jak ojciec, który był prawie zawsze nieobecny.
- Hey Barsie!
- Dobrze wiesz, że nie lubię jak mówisz do mnie Barsie. To takie okropne.
- Dobrze wiesz, że nie lubię jak mówisz do mnie Katie. To takie okropne. – powiedziałam i zaczęliśmy śmiać się do łez.
- To co zwykle? – spytał Bars.
- Nie dzięki, Kaya i Davis, jeszcze nie przyszli, poczekam na nich. – powiedziałam i usiadłam przy moim ulubionym stoliku. Chwilę później przyszła Kaya.
- Cześć! – przywitałam się.
- Hey! Czemu tak szybko uciekłaś z WF-u? – spytała Kaya.- Chciałam się wypicować. – udałam głos najgorszej, najbrzydszej, najgłupszej dziewczyny w naszej szkole – Grace Fulman. Typowa „lalunia”. Kaya zaczęła się śmiać, zawsze ją to bawiło. Dwie minuty potem przyszedł Davis.
- Cześć, laski. – powiedział.
- Cześć. Jak tam w pracy? – spytałam, wiedziałam, że o takie tematy można pytać tylko jak przychodzi, przynajmniej była jakaś szansa, że odpowie, bo praca to jego czuły punkt, nie chciał nam powiedzieć gdzie pracuje.
- Wiesz, że ci nie powiem – powiedział Davis. Westchnęłam teatralnie i zawołałam:
- Bars, teraz to, co zwykle poprosimy!
- Robi się! – odkrzyknął kelner.- A jak tam w szkole? – spytał Davis ironicznie. Uwielbialiśmy się przekomarzać, a Kayę to zawsze śmieszyło.
- Ha, ha, ha. Wiesz, że ci nie powiem – udałam głos chłopaka.
- Głowa do góry, jeszcze tylko trzy lata.
- Uch! To nas pocieszyłeś! – powiedziała Kaya, ocierając łzy ze śmiechu.
- Czekaj, czekaj! Niech zgadnę. Na WF-ie, dostałaś naganę od Roberson, poszłaś do dyrektorki, wróciłaś i graliście w siatkówkę, no i wygrałaś – tu zwrócił się do mnie.
- Nie prawda. Nie zgadłeś – powiedziała Kaya.
- Nie było nagany??!!- Ha, ha. Oczywiście, że była, ale nie wygrałam w siatkówkę, bo nie skończyliśmy! – powiedziałam.
- Ale w 50% miałem rację
- Tylko w 50… - powiedziałam.
- Mam pytanie, Kaya się zgodziła. Może skołowałbym kilka kolegów i nauczyłabyś nas grać w siatkę? – zapytał Davis.
- Serio? – spytałam, a przyjaciele skinęli głowami. – Nie ma sprawy. Chętnie. Kiedy?
- Może jutro o 17, na hali na Seconds street 14? – zaproponował Davis. – Nie masz wyboru już wykupiłem na każde piątki.
- Jutro piątek? Już? Dobrze, mam dość. – powiedziałam. - Tylko Davis mała uwaga. Lepiej uważaj, co mówisz, bo przy serwie, piłka może lekko zmienić kierunek.
- Grozisz mi?
- Zależy jak to odebrałeś – roześmialiśmy się. Reszta spotkania mijała tak samo zabawnie i miło. W końcu Davis spojrzał na zegarek.- Musimy już iść. Twoi rodzice będą źli, jak nie wrócimy za jakieś pół godziny.
- Pf! A co mnie to obchodzi? Ich nie obchodzi jak wracam do domu, jak budzę się rano, a ich nie ma. Mam wrażenie, że mieszkam sama – powiedziałam nieźle wkurzona.
- A Alex? – spytała Kaya. Alex to mój pies. Długowłosy Owczarek Niemiecki. Kochany.
- No tak, ale to nie to samo, co rodzice – powiedziałam.
- Nie martw się, wkrótce się poprawi – próbował pocieszyć mnie Davis. – Chodź! Odprowadzę cię, bo po Kayę, ktoś przyszedł. – był to jej chłopak Paul. Spoko gość.
- Ok. Dzięki – powiedziałam i poszliśmy, było już ciemno. Nagle ktoś do nas podszedł. Był to Michael, o mało, co nie zasłabłam. Nie kochałam go jakoś bardzo, tylko troszkę, ale ciepłe powietrze i emocja zadziałały. Zakręciło mi się w głowie, ale Michael mnie podtrzymał.- Wszystko dobrze? – spytał.
- Tak, jasne. Dzięki – odpowiedziałam.
- Czemu włóczysz się po nocy sama?
- Mój przyjaciel poszedł zapłacić. Właśnie idę do domu.
- Może cię odprowadzę? – zaproponował.
- Myślę, że Davis nie będzie miał nic przeciwko – w tym momencie Davis wyszedł z kafejki i powiedział, że szef go wzywa. Nie wierzyłam. Zostawił mnie. Gdyby nie Michael, nie przeżyłabym tej nocy. Szłam smutna obok Michaela.
- Hey! Co się dzieje?
- Smutno mi. Rodzice chodzą do pracy od rana do wieczora, nie widzę ich praktycznie. Mój najlepszy przyjaciel poszedł i zostawił mnie – westchnęłam, nie płakałam, co pewnie zrobiłaby większość nastolatek. Ja po prostu byłam smutna.
- Nie martw się – objął mnie ramieniem. Odprowadził mnie pod same drzwi, pożegnaliśmy się i weszłam do mieszkania.- O! Są i moi rodzice – pomyślałam zła na nich, że nie mają czasu na swoją jedyną córkę. Gdy weszłam i ściągnęłam kurtkę, przybiegła moja mama – Beatrice.
- Gdzieś ty była?
- Ja? Gdzie JA byłam? Powiem ci! Byłam z najlepszymi przyjaciółmi, którzy zastępują mi rodziców, których praktycznie nie mam! – krzyknęłam.
- Nie możesz wracać tak późno do domu! – wrzasnęła matka.
- A może wy byście o tym pomyśleli? – wyrzuciłam z siebie wszystkie żale i wbiegłam do swojego pokoju, roniąc jedną, jedyną i chyba pierwszą od jedenastu lat – łzę.Rozdział II
Od kłótni z mamą, praktycznie w ogóle nie było mnie w domu. Po szkole wracałam, kiedy rodziców nie było, przebierałam się i albo szłam do Kayi, albo do Davisa, albo do „U psa”. Wracałam, kiedy oni już spali, albo nocowałam u Kayi. Nie miałam ochoty się godzić z matką, tata i tak na mnie prawie nie reagował, więc nie miałam problemu z brakiem kontaktu z rodzinom. Dni mijały jakoś tak szaro. Nic się nie działo, każdy dzień był praktycznie taki sam. Aż pewnego dnia stało się coś dziwnego. W piątek, po zajęciach siatkówki z chłopakami i Kayą, Davis podszedł do mnie.
- Dzięki za lekcje. Może przyszłabyś do mnie jutro?
- Czemu nie. O której? – spytałam.
- Pasuje ci o 11?
- Jasne. To do jutra. – pożegnałam się i poszłam do szatni, przebrałam się, wzięłam strój i poszłam do domu. Nie mówiąc nic do rodziców weszłam do łazienki. 30 minut później, czytałam sobie książkę, słuchając Michaela Jacksona. Rano, obudziłam się o 10. Szybko przygotowałam się, zjadłam śniadanie i pojechałam autobusem do Davisa. Zapukałam do jego drzwi, wpuścił mnie.
- Cześć! – powiedział radośnie.
- Hey! – odpowiedziałam z taką samą radością.
- Słuchaj, chciałbym ci coś pokazać, musisz ze mną jechać do pracy.
- No, ok. Ale co to takiego? – spytałam zdziwiona. Ale nie odpowiedział pojechaliśmy do budynku jego pracy, nie było w nim nic dziwnego – zwykły budynek jakiejś korporacji.
- To chciałeś mi pokazać? – zapytałam.
- Nie, to jeszcze nie to. Jesteś strasznie niecierpliwa – przytaknęłam. Jestem niecierpliwa. Weszłam z Davisem do budynku, zadzwonił do swojego szef, potem wsiedliśmy do windy. Wcisnął, nie wiem, czemu, 2,5,3,9.
- Czemu taki dziwny numer?
- Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo. W końcu winda dojechała, weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, na kanapie siedział jakiś facet w garniturze.- Cześć, Kate – powiedział facet.
- Kim jesteś?
- Nie bój się nic ci nie zrobię. Chciałbym ci tylko coś pokazać, albo lepiej wytłumaczyć.
- Davis?
- Wy się znacie? – spytał zdziwiony mężczyzna.
- Tak, od dzieciństwa. Nie miałem czasu ci powiedzieć – wytłumaczył Davis.
- Ok. Aha i jestem Guster.
- Ok. – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Guster włączył telewizor i puścił jakiś film. Pojawiła się jakaś kobieta:
Witaj! Zapewne jesteś nową posiadaczką lub posiadaczem pierścienia. Oglądasz ten film, żebyś zrozumiała, zrozumiał kilka rzeczy. Pozwól, że będę do ciebie mówić, jak do kobiety, ponieważ zazwyczaj kobiety są następczyniami. Otóż: nie zauważyłaś wokół siebie kilka niezwykłych rzeczy, które działy się wokół ciebie, w ostatnim czasie?
Tutaj Guster zatrzymał film.
- No właśnie. Nie zauważyłaś wokół siebie kilka niezwykłych rzeczy?
- Ja… Zanim zacznę. Czy Guster to twoje nazwisko? – Guster skinął głową. – Mogę do ciebie mówić po imieniu? Guster nie zbyt przypadł mi do gustu…
- Nie tobie jednej – westchnął. – Mam na imię Percy.
- No lepiej!
- To odpowiedz teraz na moje pytanie – poprosił Percy.- No… Jak na przykład, szłam i widziałam biednych ludzi i im współczułam, gdy wracałam, podchodzili do mnie i mówili, że wygrali w totolotka, że nie są biedni. Gdy zaczynała się bójka, a ja chciałam żeby przestali, nie musiałam nic mówić, a oni przestawali. Ale nie zdarza się to zawsze. Tylko czasami, jak jestem po mojej „fazie” – czułam, że Perciemu, mogę zaufać. Chciałam mu wszystko powiedzieć. Czułam, że jest dobry, że mi nic nie zrobi.
- Opowiedz o tych „fazach” – polecił Davis.
- Jak gram w siatkówkę, albo biegam, czuję się wspaniale, w swoim żywiole, czuję się wolna, czuję, że mogę wszystko. Że nic nie jest w stanie mi przeszkodzić. Gdy gram w siatkę, jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi, żeby na przykład walić w prawy róg, ostatnio coś takiego było. To jest tak, jakby ktoś wewnątrz mnie podpowiadał mi. Gdy biegam, nie słyszę głosu, ale nagle przyspieszam, czuję, jakbym latała. Na WF-ie, nie mam takiego czegoś, „fazę” mam tylko jak chcę to coś zrobić, jak chcę grać, jak chcę biegać.
- To ona! To musi być ona! – powiedział Percy do Davisa.
- Kim jestem, jeśli mogę wiedzieć? – spytałam.
- Oglądaj dalej film – polecił Percy i przycisnął guzik startu. Kobieta dalej mówiła:
Jeśli czujesz, że jak np. pływasz, biegasz, grasz w cokolwiek, masz jakieś fazy? W takim razie, bardzo możliwe, że jesteś Tajemniczką, potocznie zwaną Omegą. Zadaniem Tajemniczki jest łącznie się z innymi Tajemniczkami i zapobieganiu wojny, dodawanie wody na polach, dodawanie jedzenia, ale nie na Ziemi. Miejscem, które masz strzec jest Vixarria. Kraj, który znajduje się w innym wymiarze…
Dalej nie mogłam słuchać – zemdlałam. Obudziłam się, leżałam na kanapie. Percy u Davis stali nade mną i wachlowali mnie.
- Nieźle to przyjęłaś, jak na inne – stwierdził Percy.
- Chyba mi się coś przyśniło.
- Niestety, Tajemniczko – powiedział Davis. Wstałam, ale nagle straciłam równowagę, Davis mnie przetrzymał.
- Kim ja jestem?!
- Tajemniczką, gdybyś nie zemdlała, wiedziałabyś więcej – powiedział Percy.
- Opowiedzcie mi coś o tym – poprosiłam.
- No, więc, jak jeszcze słyszałaś, jesteś Tajemniczką chronisz Vixarri, łączysz się z innymi Tajemniczkami.
- Mam jakąś magiczną moc, czy coś takiego? - Spytałam, trochę podniecona, tym, co właśnie usłyszałam.
- Coś w ten deseń. Macie pierścienie, które dodają wam mocy. Może jednak puszczę ci resztę filmu – powiedział Davis i włączył telewizor.
Dostaniesz pierścień, który będzie ci dodawał mocy i pomagał nad nią zapanować. Teraz zapewnie masz jeden swój żywioł wybierz który.Na ekranie pojawiło się dużo napisów, Percy wybrał ten z napisem „Szybkość (powietrze, woda, ogień).
Świetnie, a więc twoim żywiołem jest szybkość, czyli sport, jesteś szybka, świetnie uprawiasz sporty, nie jesteś typem naukowca. Świetnie, a więc to mamy za sobą. Teraz wytłumaczę ci, na czym polega moc pierścienia. Od kilkuset lat, pierścień jest przekazywany odpowiednim osobom. W ten czas, zostałaś wybrana ty. Gdy założysz pierścień, ogarnie cię moc, na początku nie będziesz mogła nad nią zapanować, ale się nauczysz. Twój pierścień, będzie miał moc otwierania portali do Vixarri. W każdym regionie jest jedna Omega, ale często będziecie się spotykać razem i razem pomagać. Jest 28 żywiołów, pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego jest tyle. Otóż – w Vixarri, rządziło kiedyś 34 władców. Każdy w innym mieście. Jednak jednemu – Bazartowi, się to nie podobało, chciał rządzić całym krajem, a nie jednym małym miasteczkiem. Namawiał innych, do jego grupy dołączyło 6 innych króli. Wyzwał resztę na walkę, ale przegrał, od tej pory w Vixarii jest 28 miast. Za każdego króla, który przeżył i walczył o swój kraj. Jedno miasto zostało dla jednego z królów – Victora, który był szpiegiem, miał mówić o planach Bazarta, ale niestety, dobry król, w walce uznał go za złego i go zabił. Na cześć biednego szpiega, zostało założone jeszcze jedno miasto – Victoria. Żywioły, którymi teraz się posługujecie, są dopasowane do charakteru lub mocy każdego z królów. Żywioły to: woda, ogień, powietrze, ziemia, śmierć, cień, ciemność, światło, teleportacja, przemiana, pogoda, muzyka, życie, wojna, zwierzęta, cisza, pokój na świecie, dobroć, pomoc, medycyna, piękno, telekineza, przewidywanie, lewitowanie, religia, poliglota, eliksiry i sport. No… Na dziś wystarczy. Dużo wrażeń?
Kobieta zniknęła z ekranu, film się skończył.
- Łał! – zaniemówiłam.
- Znowu będziesz mdleć? – spytał przerażony Percy. Roześmiałam się.
- Nie. Ale przecież te niektóre żywioły są zupełnie nie użyteczne! Religia? Poliglota? Piękno? To jest bez sensu!- No cóż. Wszystko dzieli się na Wielką Dziesiątkę i Potężną Piątkę. Do piątki należy przewidywanie, medycyna, śmierć, światło i ciemność. Do dziesiątki, oprócz tych wymienionych, jeszcze wojna, cisza, lewitowanie, ogień i woda – wyjaśnił Percy.
- A jaki ja mam? – spytałam.
- Wszystko na to wskazuje, że albo ogień, albo powietrze, albo woda. Na świecie istnieją również Omegi Niewybrane, one mają więcej niż jeden żywioł, ale takie osoby zdarzają się raz na tysiąc lat. Masz jeszcze jakieś pytania? – spytał Percy.- Nie – odpowiedziałam.
- Ok. To w takim razie odwiozę cię do domu. Ok?
- Ok – powiedziałam i poszłam za Percym do auta. Po dziesięciu minutach ciszy, Percy odezwał się:
- Jak tam wrażenia?
- Jestem… Ja… Nie wiem, co myśleć. Dajce mi trochę czasu – poprosiłam, a Percy nie podważał mojej decyzji. Po kolejnych dziesięciu minutach dojechałam do domu.
- Dzięki za podwózkę. Pa! – pożegnałam się.
- Pa! – odpowiedział Percy. Nie oglądając się, weszłam do budynku, a potem do mieszkania. Rodzice byli, minęłam ich bez słowa, ale zatrzymali mnie.
- Kate? Mogłabyś tu na chwilkę przyjść? – spytała mama. Poszłam i usiadłam na kanapie naprzeciwko rodziców.- Ja chciałam cię przeprosić. Za wszystko! Wiem, że nas nie było od rana do wieczora, że na ciebie nakrzyczałam, nie chciałam, naprawdę! Mieliśmy trochę problemów, ale teraz będzie już tak jak dawniej. Obiecuję! – powiedziała mama, tata siedział obok i pierwszy raz, nie miał tego obojętnego wyrazu twarzy. Próbowałam nie rozpłakać się.
- Ja też przepraszam! – powiedziałam i wszyscy razem w trójkę przytuliliśmy się. Teraz już ryczałam.
- Teraz będzie już tak jak dawniej – obiecał tata? – To, co? Jemy moje słynne Spaghetti?
- Nie no, myślę, że Kate chce jeszcze pożyć – zażartowała mama. Teraz wiedziałam, że będzie jak dawniej. Kiedyś, co środę, robiliśmy sobie wspólną kolację, ponieważ rodzice w środy kończyli później pracę i nie jedliśmy razem obiadów, tak to, codziennie był razem obiad.
- Teraz pewnie też tak będzie – pomyślałam i dołączyłam się do wspólnego gotowania.WWW
Dziękujemy za przeczytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz