Zaśmiałam się, słysząc słowa dziewczyny.
- Założę się, że wtedy nie ukrywałaś się. Widzisz, mimo wszystko jesteśmy w ten sam sposób splamieni człowieczeństwem. Dostrzegamy to, co nie powinniśmy widzieć, a w sprawach jasnych jak słońce, stajemy się ślepcami. - Poszerzyłam uśmiech. - Obecnie jest nas dwunastu, sześć wader i sześć basiorów, a być może nawet mamy już jedną parę. - Parsknęłam śmiechem i machnęłam ręką w stronę Shadow`a, który żegnał się z Lily. Kilka minut później nastąpił armagedon, gdy drzewa (na prośbę Jordan`a), zaatakowały Ross`a. Zmrużyłam oczy.
- Troję zniszczono przez Helenę, a Rzym omal nie zniknął z map przez Sabiny. Zawsze zastanawiało mnie, co mają w sobie kobiety, że mężczyźni są gotowi o nie walczyć. - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech szeroki, jak chyba jeszcze nigdy. Pozwoliłam wziąć łyk wina i odstawiłam kielich na stół. Nie lubiłam pić, ale nieraz potrzebowałam smak, który za każdym razem mnie orzeźwiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz